R10/2021 – POLSKIE TATRY ZIMĄ

2.-5.12. – Tradycyjny przedświąteczny wyjazd do Tatr Polskich. Zakwaterowanie mamy w schronisku Morskie Oko. Zaplanowane były trasy: wejście na Szpiglasów Wierch, przejście do Pięciu Stawów, przełęcz Wrota Chałubińskiego, przy dobrych warunkach pogodowych wyjście na Rysy. Nie wszystko wyszło według planu.

2.12. – Koło 5:30 wyjeżdżamy z Czeskiego Cieszyna w siedem osób (Zosia, Romek, Brónek, Dawid, Radek, Adam i Wanda) w stronę Tatr.W Palenicy Białczańskiej zostawiamy samochody na parkingu i z uszczuplonym bagażem (już po południu okazało się, że jednak piwinniśmy byli zabrać również rakiety śnieżne) wyruszamy do Morskiego Oka. W schronisku, jak na czwartkowe dopołudnie przystało, spokojnie. Trochę inaczej będzie wieczorem, kiedy przy stole obok rozkręci się urodzinowa imprezka. Tymczasem jesteśmy pełni oczekiwań górskiej przygody. Wybieramy się z najniezbędniejszym ekwipunkiem w kierunku Wrót Chałubińskiego. Jest 12:00. Ścieżka okazuje się nieprzetarta, pierwsi wpadają w zaspachy często powyżej kolan. Żałujemy, że nie mamy rakiet śnieżnych. Podchodzimy pod Wrota, ale decydujemy się na wycofanie. W tak głębokim śniegu nie damy dalej rady. Zawracamy.

3.12. – Wczesnym rankiem jeszcze większość z nas delektuje się w łóżkach ciepłem pod kołdrą a Radek Pindur na dobrowolnika schodzi do Palenicy Białczańskiej do samochodów po nasze rakiety śnieżne. Na Morskie Oko z powrotem wywozi go służbowym samochodem pani Halinka. Radek jest bohaterem piątkowego dnia! Podejście pod Wrota na rakietach to bajka! Tylko Zosia z Romkiem idą na pieczotę, ale i im idzie się zdecydowanie lepiej niż poprzedniego dnia. A jednak nie docieramy aż do Wrót. Obawiamy się możliwości ściągnięcia lawiny, więc wycofujemy się z zaśnieżonego żlebu. Postanawiamy zrobić użytek z rakiet i wejść na przełęcz pod Mnichem. Fantazja! W tym samym czasie Romek z Zosią podchodzą na przeciwległym zboczu do Szpiglasowej Przełęczy. Przez cały czas obserwowaliśmy mozolnie podchodzących w głębokim śniegu w tym kierunku turystów. Niewielu udało się wejść na Przełęcz. Romkowi owszem, tak! Tego dnia, pomimo słońca, temperatura spadła do 14°C pod zerem!

4.12. – W nocy wieje porywisty wiatr i wytwarza zaspy. A my chcem iść na Rysy! Nie jesteśmy sami. Nawet to dobrze, bo ścieżka już trochę jest przetarta. Obchodzimy z respektem zamarznięte Morskie Oko, potem wyjście do Czarnego Stawu, pętla wokół lodowej jego tafli i zaczynamy wspinaczkę pod Rysy. Zakładamy raki i powoli posuwamy się w górę. Kiedy jesteśmy pod Bulą, grupa idąca przed nami spuszcza lawinę. Schodzi żlebem obok, ale jest to pewnego rodzaju przestroga. Grupa przed nami zawraca, my też decydujemy się na odwrót. Tylko Romek z Adamem podchodzą jeszcze odśnieżoną granią aż do wysokości Buli pod Rysami. W drodze powrotnej chłopaki próbują przejść skrajem zamarzniętego stawu. Adam, biorąc niedobrowolną lodowatą kąpiel, przekonuje się, że lód jednak jeszcze za słaby. Wieczorem analizujemy trasę, decyzje i stwierdzamy, że postąpiliśmy słusznie. W jadalni schroniska jest nadzwyczaj spokojnie, obok grupa z Gliwic daje nastrojowy koncert (gitara, organki ustne i śpiew). Fajny, spokojny wieczór w górach.

5.12. – Niedziela. Powoli pakujemy plecaki, przymocowywujemy do nich czakany i rakiety śnieżne. Kiedy wychodzimy ze schroniska, spotykamy pierwszych podchodzących do Morskiego Oka turystów. W drodze do Palenicy Białczańskiej mijamy ich tłumy. Po prostu niedziela. W drodze do domu zatrzymujemy się tradycyjnie w Jeleśnej na ciastko i kawę. Takim akcentem kończymy tegoroczne Tatry Polskie zimą.