R6/2020 – TATRY

24  – 28.06.2020 – Czerwcowa wycieczka po Tatrach wisiała na włosku. Z powodu obostrzeń koronawirusowych, prawie do ostatniej chwili nie było pewne, czy wyjazd będzie możliwy. Udało się! Na tatrzański rajd pojechała szesnastka beskidzioków i sympatyków naszego towarzystwa.

24.6.2020 – dzień pierwszy – Naszą wyprawę rozpoczynamy pod wieczór podejściem do chaty Plesnivec doliną Siedmich prameňov. Ponieważ nie wszyscy w naszej grupie się znają, w schronisku robimy sympatyczny wieczór zapoznawczy.

25.6.2020 – dzień drugi – Wita nas wspaniały dzień. Pod nami w dolinie gęste mgły a przed nami wspina się ścieżka w kierunku chaty pri Zelenom plese. Docieramy do niej jeszcze w godzinach dopołudniowych, odkładamy bagaż i tylko z niezbędnym ekwipunkiem wyruszamy na szczyt Jahňací. Na zboczach jeszcze sporo śniegu a niebo pochmurne.

26.6.2020 – dzień trzeci – Do zdjęcia przed chatą pri Zelenom plese stajemy w pełnym słońcu a na Skalnatym łapie nas deszcz. Porządna burza przytrzymała nas na Zamkovskiego chacie. Zmieniamy więc pierwotnie zaplanowaną trasę. Rezygnujemy z wyjścia do Terygo chaty i przejścia przez przełęcz Priečné sedlo (Czerwona Ławka) do Zbojnickiej chaty, gdzie mamy zarezerwowany kolejny nocleg. Podążamy do celu wprost doliną Veľkého Studeného Potoka po odczekaniu ulewy w chacie Zamkovského.

27.6.2020 – dzień czwarty – Jest pogoda pochmurna ale bez deszczu. Czeka nas najdłuższy odcinek pięciodniowej wyprawy. Kiedy wychodzimy na Poľský hrebeň, pogoda jest na tyle stabilna, że niektórzy postanawiają wejść na szczyt Východnej Vysokej (Mała Wysoka) – najwyższy punkt naszego rajdu Tatrami (2429 mnpm). Po zejściu na Slezský dom nałączamy się na Tatrzańską Magistralę i po niej dochodzimy do Popradského plesa. Stąd mamy jeszcze półtorej godziny marszu na Štrbské pleso, gdzie zapewnione jest zakwaterowanie.

28.6.2020 – dzień piąty – zaplanowaną pętlę przez przełęcz Bystrá lávka absolwuje tylko szóstka turystów. Reszta wybiera plan indywidualny, nie mniej ambitny. Po południu wyjeżdżamy w kierunku Zaolzia.

Podsumowując, można śmiało powiedzieć, że wycieczka się udała. Pomimo nie specjalnie sprzyjającej prognozy pogody, nie zmokliśmy (oprócz Mateusza i jego taty Marka). Towarzystwo było wiekowo bardzo zróżnicowane, spotkały się tutaj trzy generacje, ale grupa była zwarta, przyjacielska. Wyrazy podziwu należą się najmłodszym – Markowi, Kubie a szczególnie Mateuszowi.